Skip to main content

Marcin Pałasz i jego Elf

Opublikowano: 15.10.2018

Nie lubi wywiadów, błysków fleszy i mikrofonów. Garniturów też nie lubi. Na wzmiankę o występie na scenie zaczyna się... pocić i trzęsą mu się ręce. Kiedyś podczas takiego występu wszedł niepewnie na scenę, stanął przed mikrofonem, być może nawet zdążył się przywitać z publicznością, gdy nagle zza pazuchy eleganckiej marynary zaśpiewał do niego, a zarazem również i do szerokiej publiki, jego własny telefon. Bo telefon również się przywitał krzycząc głośno Dzień dobryyy.

Jak nietrudno się domyślić, mówca zamarł. Ale ten, wydawałoby się żenujący incydent rozładował napięcie, towarzyszące naszemu bohaterowi i pozwoliło Marcinowi Pałaszowi, bo o nim mowa, nie popaść w depresję z powodu nieśmiałości.

Takie i inne, równie zabawne historie, snuł  popularny autor w Filii "Chorzeń"1(1 października) podczas akcji promującej czytelnictwo. Jest ona dalszym ciągiem letnich wizyt sławnych pisarzy, a zowie się nie inaczej, jak Z książką na walizkach.

Pierwsza miłość autora, która w wieku 12 lat spowodowała u pana Marcina chwilowy talent do poezji bo dzięki niej powstał pierwszy i chyba jedyny poważny wiersz pisarza, nie zapowiadała, jak się autor przyznał, jego późniejszego talentu do pisania powieści.

Nie zapowiadało tego również kilka wierszowanych haseł reklamujących słodkie napoje. Te pisał dla znanej firmy. Dopiero napisana przypadkiem książka dla własnego chrześniaka trafiła w ręce pewnego, znajomego panu Marcinowi polonisty. Zachwycony tym dziełem kolega namówił ówczesnego pracownika firmy reklamowej do jego wydania i tym sposobem narodził się nam nowy, wspaniały talent pisarski.

Marcin Pałasz opowiadał o tym jak w jego wydaniu powstaje książka. Przede wszystkim, urlop nie przeszkadza mu w pisaniu. Wyznaje zasadę, że kiedy przychodzi wena to trzeba ją natychmiast wykorzystać i to co powstaje w głowie natychmiast przelać na papier. Tak więc, jak się okazuje, często pisuje w swoim wolnym czasie. A już najlepiej wychodzi mu pisanie późnymi wieczorami i... nocą. Tak, tak, nocą. Kiedy jest cisza i nikt się nie kręci. Czasem nawet w tym tworzeniu pomagają mu gwiazdy. Autor wpatrując się w niebo wymyśla życzenie, które zawsze się spełnia. Jak to możliwe? Ano tak, że życzenie jest zawsze to samo czyli takie, żeby kolejna książka odniosła sukces. No a z takim pisaniem i takimi historiami to przecież nie może się nie udać. To nocne tworzenie jest powodem, dla którego nasz wspaniały pisarz prawie długo śpi. Prawie dlatego, że wstaje minutę przed południem. Ta minuta to według autora genialny pretekst do tego, żeby nie wstać po południu. Dzięki temu wydaje mu się , że wstaje rano.

Pisarz był dwukrotnym  laureatem wyróżnienia w konkursie Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej imienia Kornela Makuszyńskiego. W 2012 roku dostał wyróżnienie za tekst literacki w Konkursie Książka Roku polskiej sekcji IBBY. Jak sam mówi, wreszcie zdobył Koziołka. Tym tekstem był Sposób na Elfa, pierwszy tytuł z serii o ukochanym, adoptowanym ze schroniska psiaku. W tym miejscu należy dodać, że Pan Marcin jest absolutnym miłośnikiem zwierząt, pomagającym zaprzyjaźnionym schroniskom.

Kiedyś na spotkaniu z dziećmi zapytał jaką książkę i o czym miałby według nich jeszcze napisać. Odpowiedź z sali padła taka: horror. A w nim koniecznie miały się znaleźć wilkołaki, wampiry i duchy, o to prosili nastoletni chłopcy.

Wśród życzeń znalazło się jeszcze jedno, od małej, na oko sześcioletniej dziewczynki, mianowicie, w tym horrorze koniecznie powinna się znaleźć piła, która wszystkich przepiłuje. Chyba niepotrzebny do tego komentarz...

Pan Marcin uwielbia miejsca klimatyczne. W jednym z takich miejsc, mieszkając w pensjonacie zmontowanym z samych starych przedmiotów był świadkiem sytuacji, która nie zna realistycznego wyjaśnienia.

Będąc jedynym wówczas gościem, mając gospodarzy w zupełnie innym budynku, zastał po krótkiej nieobecności poprzestawiane w jego pokoju meble. Pootwierane szafy i szuflady, ciężkie krzesło na środku pomieszczenia... Ciarki na plecach i włos zjeżony na głowie. I jedyna myśl...

Co tu u licha się wydarzyło??? Czyżby siły nieczyste?

Na podstawie takich doświadczeń mógł powstać jedynie horror. Cóż, nie w przypadku Marcina Pałasza, życiowego i podobno zawodowego optymisty. Z tematu, który niechybnie nadawał się na horror, powstała niezła komedia czyli Elf i dom demonów.

Pisarz uczciwie przyznał, że to nie był wypadek przy pracy. On po prostu nie potrafi pisać smutnych i ziejących grozą historii. I już.

Filia "Chorzeń" na spotkanie autorskie z Marcinem Pałaszem zaprosiła dzieci z klasy szóstej Szkoły Podstawowej nr 9 w Koninie.

Ten nietuzinkowy pisarz tworzący wspaniałe powieści dla młodego pokolenia, porwał słuchaczy do krainy swojej własnej historii. Historii, która często ma swoje odzwierciedlenie w jego książkach. Może właśnie dlatego tak chętnie po nie sięgamy.